Przyznam Wam się, że jako posiadaczka skóry tłustej (a w sumie od niedawna mieszanej), długo walczyłam sama ze sobą, aby nie decydować się na rozświetlające wykończenia. Kocham glow, więc ostatnio stwierdziłam, że moja cera nie może wywinąć mi psikusa i kupiłam swój pierwszy podkład rozświetlający. Jeśli jesteście ciekawe czy moja skóra się z nim nie pokłóciła, to koniecznie przeczytajcie dzisiejszy wpis!
NYX BORN TO GLOW NATURALLY RADIANT FOUNDATION
Dlaczego akurat NYX? A no dlatego, że mają bardzo szeroką gamę kolorystyczną. Od beży, przez neutralne tony, aż po brzoskwiniowo różowe odcienie. Byłam pewna, że mając taki wybór na pewno trafię z kolorem dla siebie. Ogólnie Wam powiem, że rzadko kiedy mam z tym problem, bo moja karnacja nie należy do najjaśniejszych. Obejrzałam kilka zdjęć i filmów w internecie i ostatecznie w koszyku wylądował odcień 06 vanilla. Na chwilę obecną jest dla mnie idealny, więc od ponad tygodnia bardzo chętnie po niego sięgam. Opakowanie jest bardzo zgrabne i poręczne: malutka tubka, którą bez obaw można wrzucić do torebki i zabrać w podróż. Myślałam, że krycie tego podkładu będzie znikome, a tu pozytywne zaskoczenie bo naprawdę fajnie radzi sobie z przebarwieniami. Nie jest w stanie przykryć moich blizn, natomiast nie biorę tego pod uwagę bo jest to podkład rozświetlający, a nie mocno kryjący 🙂 Jego wykończenie bardzo mi się podoba – pięknie odbija światło i dość lekko leży na skórze. Oczywiście nie jest to produkt do zadań specjalnych, ale do codziennego użytku sprawdza się swietnie. Dość solidnie jednak pudruję strefę ‘T’ i po kilku godzinach w tym miejscu wyświeca się w bardzo małym stopniu. Jeśli polubił się z moją cerą, to na pewno polubi się i z Twoją!