Do marki MAC będę miała już zawsze ogromny sentyment. Moim pierwszym kosmetykiem z “wyższej półki” był właśnie ich podkład Studio Fix, który uwielbiam do dnia dzisiejszego. Stwierdziłam, że czas przetestować cienie do powiek i padło na paletę o absolutnie przepięknej kolorystyce, w jesiennym klimacie – flame boyant.
MAC ART LIBRARY: FLAME-BOYANT
Paleta w całości jest plastikowa, matowa z fajnym akcentem graficznym na wierzchu. Wewnątrz znajduje się ogromne lusterko i 12 cieni do powiek. Mamy tutaj wykończenie matowe oraz perłowo-metaliczne. Myślę, że kolory przypasują większości, ponieważ odcienie mają zarówno ciepłą jak i chłodną tonację. Dla mnie osobiście nie jest ta paleta kompletna, brakuje mi tutaj jasnego matowego beżu oraz ewentualnie czerni. Zamieniłabym ten lekko brzoskwiniowy cień i połyskujący brąz właśnie na te 2 kolory. Natomiast jakby pominąć całkiem tą kwestię (bo na dobrą sprawę puder jest w stanie zastąpić beżowy cień), to uważam, że jest to bardzo uniwersalna paleta. Jesteście w stanie stworzyć nią makijaż dzienny, ale i coś wieczorowego z pazurem. Te bordowe odcienie przepięknie podkreślą każdą tęczówkę. Co do samej formuły cieni: maty nie należą do najbardziej miękkich, ale praca z nimi jest naprawdę przyjemna. Bez problemu się blendują, nie wytrącają się na powiece i nie zauważyłam, aby w ciągu dnia się rolowały. Pigment jest optymalny, ale można go zbudować – zajmie to troszkę więcej czasu, natomiast według mnie jest to plus, bo macie całkowitą kontrolę nad cieniowanie. Na pewno ułatwi to pracę osobom, które nie mają jeszcze wyćwiczonej ręki. Błyski nakładane na mokro wyglądają obłędnie! Ogólnie uważam, że w okresie jesiennym ta paleta to totalny Must Have!
Przepiękne kolory, paleta idealna na co dzień 😀